24.1.12

21. Twórczość z małym polotem II

'Stoję tu i czekam na twój znak
Widzisz sam
Nasze zmarłe dusze tańczą we mgle'
Nuciła pod nosem wędrując po zgliszczach lasu. Dookoła rozpościerała się mgła tak gęsta, iż była prawie namacalna. Kilka razy próbowała jej dotknąć, jednak niemalże mlecznobiała para zgrabnie prześlizgiwała się między drżącymi z zimna placami.
'Nie mów nic
Tylko krzycz krzycz krzycz'
Krążyła między powyrywanymi konarami drzew, spróchniałymi gałęziami oraz górami spalonych liści. Stawiała ostrożnie kroki, w rytm nuconej melodii, błądząc nieobecnym wzrokiem po obrazie chaosu i zniszczenia. Wiatr rozwiewał jasne kosmyki, targając nimi jak tylko żywnie pragnął. Smagał zarumienione policzki, zmuszał oczy do przymrużenia. Powieki co rusz zakrywały czysto-błękitne tęczówki, tak chłodne jak najprawdziwszy lód. Stąpała po kamieniach, pokrytych mchem, kurzem i popiołem, omijała ostatnie kępki pożółkłej trawy. Tylko jej głos przebijał się przez otaczającą, martwą ciszę.
'Tak kochaj mnie kochaj mnie kochaj mnie
Chcę by miłość raniła cię'
Przez mgłę nie potrafiła określić pory dnia. Był poranek czy może dzień zbliżał się już ku końcowi? Uśmiech wkradł się na jej twarz, gdy raz jeszcze próbowała zamknąć kawałek mgły w swoich dłoniach. Bezskutecznie.
Trafiła na polanę, jedyne ocalałe miejsce. Błądziła wzrokiem po intensywnie zielonej trawie przyozdobionej pojedynczymi kroplami rosy, po drobnych stokrotkach kulących się w nikłym świetle. Zatrzymała spojrzenie dopiero na dobrze znanym jej krzewie, niegdyś rosnącym wśród objęć dziś martwej płaczącej wierzby.
'Tak kochaj mnie kochaj mnie kochaj mnie
Chcę by miłość zabijała'
Ruszyła przed siebie czując pod pantoflami mokre źdźbła trawy. Zatrzymała się tuż przed krzewem wyciągając zmarzniętą dłoń w stronę białych, słodko pachnących kwiatów jaśminu. Kilka blond kosmyków zsunęło się z ramienia i zawisło w powietrzu gdy pochyliła się aby móc zaczerpnąć nozdrzami cudownej woni. Zapach miłości.
'Chcę by miłość zabijała'
Uklękła przed krzewem, subtelnie podwijając białą sukienkę zdobioną kwiecistymi wzorami, barwionymi na błękit. Zaczęła błądzić dłońmi pomiędzy trawą, tuż przy konarze rośliny. Sumiennie, ze skupioną miną wyrywała chwasty, zmiękczała ziemię drobnymi palcami, odrzucała na bok wszelkie insekty chcące skrzywdzić krzew. Wciąż nuciła, oglądając śnieżnobiałe kwiaty oraz uwalniając je od martwych i spleśniałych liści. Złożyła pocałunki na jasnych płatkach. Wstała.
'Miłość zabijała'
Otrzepała ręce z ziemi, odwróciła się i ruszyła w drogę powrotną ze świadomością, że równo za tydzień znów tu wróci. W końcu obiecała mu dbać o jaśmin rosnący na jego grobie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz